Najwyższa góra Niemiec - Zugspitze (2962 m), czyli pociągowy szczyt (Zug - pociąg) zdobyty! Nie bez powodu tak się nazywa - z miejscowości Garmisch-Partenkirchen prowadzi na niego kolej szynowa. Można tam się również dostać kolejką linową z Ehrwald (AU) i Eibsee (DE). A tak naprawdę nazwa wzięła się od słowa "Lawinenzüge" i częstych lawin na północnej ścianie góry.
Jeżeli chcemy zdobywać górę w tradycyjny sposób mamy do dyspozycji 4 drogi o różnych stopniach trudności. Wybór padł na wejście doliną Höllental (Piekielna Dolina), a zejście na austriacką stronę do wioski Ehrwald. W wielu opisach spotkałem się z opiniami, że są to trudne drogi (trudniejsza jest tylko Jubiläumsgrat) o podobnym stopniu trudności. Przekonałem się jednak, że trasa przez Höllental jest milion razy trudniejsza niż do Ehrwald, szczególnie o tej porze roku gdy w wyższych partiach jest śnieg i lód.
Szlak zaczyna się w miejscowości Hammersbach (50 min z buta od Ga-Pa).
 |
Droga z Garmisch-Partenkirchen do Hammersbach |
 |
Droga z Garmisch-Partenkirchen do Hammersbach | |
1,5 h później i 250 m wyżej droga prowadzi przez
Höllental klamm, czyli kamienny wąwóz z drogami przystosowanymi dla turystów.
Po minięciu się w ciasnych przejściach z Azjatami, Januszami i Grażynami wąwóz kończy się i zaczyna typowy szlak prowadzący w górę doliny, na którego końcu znajduje się schronisko Hollentalangerhutte. Chyba najnowocześniejsze schronisko w którym byłem - oddane do użytku rok temu, postawione na miejscu starego, które to było stale za małe i przeludnione.
 |
3 piętrowe łóżka w sypialniach i ponad 100 miejsc noclegowych. Wszystkie były zajęte i kładli już ludzi na glebie. |
 |
Generalnie bardziej rodzinno - restauracyjny klimat niż górsko - schroniskowy, ale i tak fajnie. |
Zaraz po przybyciu zapytałem parę turystów (Czechów?), którzy wyglądali na schodzących z góry, o warunki, trasę i usłyszałem że...... nie udało im się. Ponad lodowcem poręczówki były w śniegu i nie mieli się jak wpiąć na pionowej ścianie. Pozostała tylko nadzieja, że słońce wytopi śnieg i będzie ok. A po za tym to na pewno ciency są i wcale tak stromo nie było! Reszta wieczoru przy piwku z Niemcami i Belgami, którzy też następnego dnia ruszali na szczyt.
Pobudka o 5:00, wyjście 5:30. Pierwsze poręczówki, drabinki i stalowe stopnie. Generalnie łatwo (trudność B/C), ale po ciemku jeszcze w taki sposób nie działałem.
 |
Słynny odcinek "Brett" czyli stalowe stopnie w płaskiej ścianie. |
Ferrata zajmuje jakąś godzinę. Dalej typowy szlak.
 |
Wschód i schronisko w dolinie. |
|
Na 2300 m zaczyna się lodowiec Höllentalferner. Słyszałem opinię, że to nie lodowiec a większe pole śniegowe, z czym muszę się jednak nie zgodzić. Spore bryły lodu wystają w miejscach jego załamania. Widać również wiele szczelin. Nie mają one 20 m głębokości, ale pewnie 5 - 10 metrowe by się znalazły.
 |
Höllentalferner - początek. Widać już szczyt, a raczej to co na nim postawiono
 | | |
|
 |
Miejsce rozpoczęcia ferraty. |
Miejsce rozpoczęcia ferraty. Z innych relacji wiedziałem o sporej szczelinie między lodowcem a skałą. Jak widać już jej nie ma, a może jest po prostu dobrze zasypana śniegiem. Miał być też problem z dostaniem się do pierwszych poręczy, gdyż lodowiec znacznie stopniał (obniżył się) od czasu kiedy je montowano. Na szczęście liny są od samego dołu. Pierwsze 8 metrów na samych rękach bez stopni. Ciężko, ale dało radę.
Farrata prowadzi na sam szczyt. Zajmuje 2, 3 godziny i jest trudna (D). Doszedłem do miejsca o którym mówili Czesi na dole i.... liny odkopane, uf. Dalej stroma ściana o sporej ekspozycji, miejscami poręcze w śniegu i trzeba bardzo uważać.
 |
Szczyt coraz bliżej. Iglica (?) i ramię żurawia zdradzają czego można spodziewać się na szczycie. |
Zugspitze zdobyte!. Widoki na cały Tyrol i Bawarię. Widać też włoskie i szwajcarskie szczyty.
 |
Na horyzoncie Wysokie Taury - najwyższe góry Austrii. Zaznaczone szczyty planowane i zaliczone. |
 |
Dolina Reintal, górna stacja kolejki szynowej i wyciągi. |
A po drugiej stronie....
 |
Galerio-SPA-obserwatorium-kolejkowy-hotelowo-restauracyjny plac budowy z pamiątkami. Czyli najwyższy szczyt w niemieckim stylu. |
Po zwiedzeniu wszystkich korytarzy i "atrakcji" czas na kawę, szamę, fotki no i zejście. Na początku sporo śniegu i umiarkowanie stromo. W rakach można bezpiecznie schodzić szybkim tempem.
Wpinać się trzeba było tylko dwa razy - na drabince i w kominie.
 |
Rzut oka w tył i trasę którą się schodziło. Widać liny nowej kolejki i budynek starej stacji. |
Po kilkudziesięciu minutach dochodzi się do schroniska Wiener Neustädter Hütte (zamknięte o tej porze roku), z którego rozpościera się widok na dolinę i jezioro Eibsee.
 |
W dole stacja początkowa, a w skale opuszczone budynki starej trasy kolejki. |
 |
Widok na Zugspitze. Szczyt chowa się za graniami po lewej stronie. |
 |
Szlak kończy się przy jeziorze Gamskarsee. Stąd już tylko 30 min do przystanku. |
 |
"Ostatnia prosta" |
Jeden z ciekawszych i trudniejszych szlaków jakim miałem okazję iść. Trasa z Ehrwaldu będzie wyzwaniem i nadaje się dla początkujących, natomiast
Höllental już tylko dla zaawansowanych "viaferratowców". W planach jest najtrudniejszy ze szlaków - Jubiläumsgrat, który prowadzi przez najwyższe szczyty jednej z grani i wymaga własnego ubezpieczania.
Do zobaczenia Zugspitze!
Komentarze
Prześlij komentarz